poniedziałek, 15 września 2014

Szept 2 -Paranoja.

"Jedyną stałą rzeczą w życiu jest zmiana"~Autor nieznany


 -Aaaaaa !-krzyczę najgłośniej jak potrafię.
 Znów wszystko wiruje, strach przejmuje nade mną kontrole. Padam na ziemię nie rozumiejąc co się ze mną dzieje, tracę przytomność.

                                                                 ***

Budzę się znów w moim pokoju, ale tym razem leże pod kocem na łóżku, a obok na szafce nocnej stygnie kubek ciepłej herbaty...
 Biorę bez zastanowienia ciepły trunek rozmyślając nad wszystkim dookoła. Coś ze mną jest nie tak, co chwila mdleje, słyszę głosy, czuje obecność wiedząc gdzie moje urojenie stoi.  To brzmi jak początek schizofrenii albo dobrego thrillera.
 Zauważam że za oknem panuje już wczesny poranek, musiałam nieźle zemdleć. Dziwne że nikt przy mnie nie siedzi ... Nagle jakby na zawołanie przychodzi mama.
-Hej skarbie, doktor mówił że możesz dużo krzyczeć i opowiadać rożne głupoty ...
-Mamo ! Tu się dzieje coś niedobrego, coś mnie śledzi, szepcze, boję się-wybucham płazem jak małe dziecko, wszystko jest tak niedorzeczne.
-Spokojnie, doktor mówił że po tygodniu mamy się z nim skontaktować-mówi łagodnie mama.-Pamiętaj  zaraz do szkoły.
-Ale mamo !-krzyczę
-Ale to nie ja się naćpałam ! Patrz !-wyciąga jakiś świstek papieru zza pleców.-Tu jest napisane że wykryto u ciebie sporą ilość ekstazy, no i jeszcze jedna tabletka leżała pod stołem ...
-Ale ja nic nie brałam !-krzyczę
-Dobra, dobra, lepiej pakuj się do szkoły ! Jest już siódma-mówi po czym wybiega z pokoju.
 Mam mało czasu więc bez zastanowienia myję włosy, robię makijaż i staram się nie odwracać w stronę drzwi skąd wyczuwam dziwne negatywne uczucia. Już pół godziny później jestem gotowa i powolnym krokiem, samotnie podążam ku szkole, głowa strasznie mnie boli ,a do tego zaczynam słyszeć dziwne szmery. Napięcie narasta.
 Wreszcie dochodzę do szkoły, jest to wielki szary budynek z żałosną historią nauki wielu bachorów. Gdy tylko otwieram drzwi czuję powiew ciepłego powietrza i słyszę piski moich ''przyjaciółek''.
 -Hej Meg !-krzyczy Menelinda pieszczotliwie tak przezemnie nazwana, choć tak naprawdę nazywa się Melinda-Słyszeliśmy o waszym małym szaleństwie z białymi tabletkami-Przewraca oczami i wszystkie wybuchają  śmiechem.
 -I nas nie zaprosiliście ? Podobno wylądowałaś na tydzień w szpitalu ... Tak się naćpałaś że słyszałaś głosy!-znów chochliki wybuchają śmiechem.
 -Jezu uspokójcie się ! Nic nie braliśmy !-krzyczę na co ona wpatrują się  we  mnie wielkimi za mocno pomalowanymi oczami.
 -Och skarbie, ale my wszystko wiemy, twoi starzy znaleźli amfe i zamieścili zdjęcie na fejsie ...-wciąż do znudzenia wybuchają śmiechem, coraz bardziej zaczynają mnie irytować.
 -Co ? Moi starzy ! Co za idioci-jak mogli mi to zrobić ? Postąpili jak głupie trzylatki.-  Nic nie ćpaliśmy zapamiętajcie to sobie !-krzyczę z furią.
 Na to wszystkie milkną i rozpływają się tak szybko jak się zjawiły. Idę powoli opustoszałymi korytarzami nie śpiesząc się na lekcje, w ogóle dzwonił dzwonek ? Po dziesięciu minutach już stoję niechętnie przed drzwiami do gabinetu historycznego. Przecież ja tu nie pasuję.
 Pukam i następnie wchodzę z gracją nie patrząc nikomu w oczy. Przepraszam uprzejmie za spóźnienie i zajmuje miejsce pomiędzy Mirindą, a Klarą, od razu zauważam ich uśmieszki. Następnie wypakowuje się udając że nie widzę jak się do mnie uśmiechają. Ja tu naprawdę nie pasuje.
 -Co ? O co wam chodzi ?-pytam.
 -O nic skarbię, ale naprawdę nie pamiętasz jak się naćpałaś ? Ale miałaś jazdę-szepcze z złośliwym uśmiechem.
 -Jak to ? Nie pamiętam żebym coś brała?-syczę wściekle.
 -Bo to my ci aż trzy wrzuciliśmy do piwa, sami wzięliśmy tylko jedną...
 -Wy pieprzone ćpuny ! Dlaczego mi to daliście ?-krzyczę po cichu.
 -Dla beki skarbię, byłaś taka spięta, a tam na strychu to dopiero mieliśmy schizy.
 -Ale to działo się naprawdę !
 -Tak naprawdę, w twojej głowie idiotko!-mówimy coraz głośniej
 -Ale !-nagle nauczycielka zwraca mi uwagę więc się uciszam.
 Siedząc tak w ciszy czuje na sobie wzroki każdej osoby w tej klasie, każda się patrzy i szepcze. I jeszcze ten ból głowy. Nagle dzwoni dzwonek.
 -Następny temat omówimy na następnej lekcji-mówi po czym wszyscy wychodzą z klasy.
Ostatnia wychodzę na spotkanie z szyderczymi śmiechami, ale zamiast tego uciekam szybko do łazienki. Po dzwonku znów samotnie wracam do ławki, ignorując każdego kto na mnie patrzy i każdego kot do mnie mówi. Znów wchodzi nauczycielka i zaczyna się lekcja na, której mam zamiar się skupić.
 -Dziś omówimy sprawę czarownic z Salem i ich teologii.. „Czarownice z Salem” to zwyczajowa nazwa grupy około 80 kobiet i mężczyzn, oskarżonych w procesie sądowym o czarnoksięstwo, w 1692 w Salem Village i Salem Town, w Nowej Anglii obecnie stan Massachusetts, USA. Rezultatem tej sprawy była egzekucja 13 kobiet i 7 mężczyzn.
 Proces rzekomych „czarownic” skutkował odsunięciem purytanów od wpływu na władze i zapoczątkował ewolucję społeczeństwa amerykańskiego w kierunku państwa neutralnego ideologicznie.
Proces „Czarownic z Salem” rozsławiły amerykańskie dramaty: Giles Corey Henry Wadsworth Longfellowa i The Crucible (pol. Czarownice z Salem) Arthura Millera, będące alegorią prześladowań jednostek przez niesprawiedliwą władzę-robi pauzę. -Oczywiście żadne z dawnego motłochu osób nie mogło pojąć  że oni tylko próbowali pomóc. Każdemu z nich dali niewidzialne piętno, każdy się ich bał i zarazem nimi gardził. Niestety większość zapisków spłonęła lub zawieruszyła się gdzieś w meandrach czasu. Choć żadne z nich nie uprawiało czarów to zarzekali się oni że potrafią przywoływać zmarłych, leczyć i powodować wiele niezwykłych zjawisk. Mnie osobiście ten temat zaciekawił że zdawałam z niego pracę magisterską ...-jednak nie potrafię się dalej skupić bo zasypiam.
 Budzę się pod koniec lekcji kiedy nauczycielka kazała napisać nam wypracowanie o tym jak polowano na czarownice i rodzaje tortur. Dzwoni dzwonek, a moja głowa rozłupuje się na pół. Wszystko zaczyna się chwiać jak w łodzi. Klasa pustoszeje, a ja podchodzę do nauczycielki.
 -Proszę pani źle się czuję, chyba jestem chora-mówię.
 -Widzę że od kiedy przyszłaś jesteś jakaś zmęczona, nie mogę cię teraz zwolnić bo na trzeciej lekcji czyli teraz jest apel. Później możesz zrobić co zechcesz.
 -Dziękuję-mówię, a świat znów wiruję, muszę przetrwać jeszcze trochę.
 -A teraz zmykaj już !-Krzyczy blond włosa historyczka.
Chwiejnym krokiem podążam do drzwi. Następnie idę wężykiem ku uciesze wrednych żmij z mojej klasy które od razu mnie obgadują, nie ma to jak ''przyjaciółki''.
 Wreszcie dochodzę do łazienki, głowa rozłupuje mi się na dwie półkule a świat zrobił potężnego fikołka, przez to wymiotuję do toalety. Co mi jest ? Nic z tego nie rozumiem ...
 Nagle jak za dotykiem magicznej różdżki wszystko ustaje, ale ja  nie mam czasu na zastanawianie się nad tym, muszę biec na apel do sali gimnastycznej.
 Jest to ogromna hala w której przeważa szyba ze szkła hartowanego.  Sala jest przestronna i przy tym z łatwością może pomieścić całą szkołę. Gdy na nią wchodzę udaje mi się znaleźć moje ''Przyjaciółki'' staję koło nich obok szyby i czekam aż zacznie się show.
 Wchodzi nasza dyrektorka. Gruba rudowłosa szmata znienawidzona przez wszystkich.
 -Witajcie ! Dziś jest setna rocznica założenia naszej szkoły ! Z tej okazji nasze szanowne kółko teatralne ułożyło krótki spektakl z tej okazji.
 Na zewnątrz zaczyna zbierać się na burzę, a w środku zaczyna się cyrk dziwadeł. Wchodzi jakaś staruszka i młoda dziewczyna.
 -Dzień dobry babciu, słyszałaś jutro idę do pierwszej klasy podstawówki.
 Niebo ciemnieje.
 -Skarbie zapamiętasz ten dzień do końca życie ! Ja także pamiętam gdy poszłam do 1 klasy...-teraz dziewczyny odchodzą, a zjawia się scena z czasów młodości jej babci.
 Ciemnowłosa dziewczyna idzie polna drogą do szkoły, teraz rozpoczęła się część pantomimiczna.
 Dziewczynka wita się ze znajomymi z nowej klasy.
 Trzask pioruna.
 Dziewczyna dostaje pierwszą ocenę.
 Zaczyna padać grad.
 Dziewczyna dostaje pierwszego kosza
 Zaczyna ostro wiać
 Dziewczyna kończy liceum z bogatą historią
 Zaczyna mnie boleć głowa.
 Scena powraca do sytuacji z samego początku gdzie babcia żegna się czule z wnuczką.
Wszystko znów wiruje, świeci i błyszczy. Zielony, czarny, fiolet wszystko zlewa się zesobą. Oślepiona dotykam szyby, a ta rozbija się w drobny mak wpuszczając świeże powietrze razem z całym huraganem. Nikt nie wie co się dzieje, ale każdy panikuje gdy grad z deszczem wlatuje przez pustą ścianę do środka.
 Piski krzyki, uczniowie uciekając z sali, nikt nie umie zapanować nad tym przerażeniem. Ja także rzucam się w wir emocji, nie wiem czy to nastąpiło przypadkiem, czy może nie, wiem tylko że trzeba uciekać.
 Ludzie w takich sytuacjach zachowują się jak bydło taranując najsłabszych. Każdy myśli tylko o tym czy uda mu się przeżyć choć nie wiadomo czy jest jakieś prawdziwe zagrożenie, ale jednak szyba szyba na zamówienie sama nie pękła. Każdy z nas przygotowany jest na atak terrorystyczny.
 Biegnę przez korytarz i nagle ktoś popycha mnie w bok wprost na schody prowadzące do piwnic szkolnych. Rozglądam się, po schodach głównych zbiegają uczniowie, mogę zejść jeszcze przez piwnicę unikając niepotrzebnych przepychań. Wybór jest prosty.
 Idę coraz niżej zapalam światło, jest tu chłodno i da się wyczuć wiekowość tego miejsca. Skonfiskowane przedmioty, stare szczotki i masa podręczników. Dostrzegam klapę przez którą prześwituje słońce, pewnie tam jest wyjście.
 Wciąż niepewnym krokiem podążam przez graciarnie i gdy już jestem przy klapie nagle dostaję szoku, to jakby natchnienie, ale bardziej realistyczne i prawdziwe. Sama nie wiem skąd to wiem, ale jestem pewna że coś złego niedługo przydarzy się moim rodzicom. Po prostu to czuję. Nie wiem co się ze mną dzieje, jestem tylko pewna o swym ogromnym przerażeniu.
 Wybiegam ze szkoły pewna że te promyki słońca to tylko chwilowy przebłysk, ale nie, panuje piękny dzień ! Nic z tego nie rozumiem. Czy to już jest stan choroby psychicznej ?
 Nie chcę wracać do domu, ani do żadnych fałszywych znajomych. Do głowy przychodzi mi jedyne miejsce, które może pomóc mi wygonić szatana z mojego życia. Pomóc i to z natychmiastowym skutkiem. Po głowie kołacze mi tylko to jedno miejsce
 Kościół.




------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To był meeeega długi rozdział więc rozbiłem go na dwa. Następny będzie zajebisty *-*.  Tag tu mało kom-ów ;-; no nic przecież jest kryzys ;-;. bAjEcZkA. A i sorry za błędy ;D.

5 komentarzy:

  1. Super blog. Ekstra rozdział. Nie mogę się doczekać następnego. Zauważyłam parę błędów ortograficznych ale to nic. Każdemu się to zdarza. Te jej ,, przyjaciółki" są wredne. Nie awizo ich.
    Zapraszam do mnie: 43glodoweigrzyska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Snołoł pls, nie pisz kilku wykrzykników, bo mnie od tego oczy bolą ;-; ale serio, takie coś dziwnego mam w oczach że na wykrzykniki lub pytajniki obok siebie patrzeć nie mogę ;/
    Sztosik! Serio, duchy są supi :3 Da się jeszcze wcisnąć jakieś nietoperze?>< Wtedy już będę całkiem szczęśliwa >< Pisz szybko następny, bo brak duchów w życiu nie jest fajny XD
    Weny Snołołie :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Musi być zdesperowana, skoro będąc nie religijną idzie do kościoła. Ciekawe czy jej tam coś pomoże. :D
    Nie długo zabiorę się za ten kolejny mega rozdział!
    powodzenia przy pisaniu.
    i przy okazji zaproszę na swojego bloga: http://uciekiniarka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń